W ciągu ostatniej dekady kategoria półciężka UFC została absolutnie zdominowana przez dwóch li tylko zawodników: Jona Jonesa i Daniela Cormiera. Z tego też powodu niewielu pamięta innych czempionów, obecnie będących już w większości na emeryturach. Tu możemy wymienić przede wszystkim dwóch pierwszych, którzy – wyłączywszy wyżej wymienionych dominatorów – najdłużej cieszyli się mianem najlepszych, a więc Franka Shamrocka oraz Tito Ortiza, a także Chucka Liddella. Z resztą, kto by sobie zaprzątał nimi głowę, kiedy obecnie tron przejął nasz Król z Cieszyna Janek Błachowicz… Ja jestem tym gościem 🙂 Nasz dzisiejszy bohater w mojej opinii jest trochę zapomniany, co chyba nie . . .
Miniony tydzień z pewnością na długo pozostanie w pamięci fanów sportów walki. Z nie lada przytupem organizacja UFC wkroczyła w rok 2021, organizując trzy gale w przeciągu siedmiu dni, obsadzając dwie z nich absolutnie czołowymi zawodnikami kategorii lekkiej i piórkowej oraz aspirującymi do tego miana półśrednimi. Choć na pierwszy rzut oka nie wszystkie rozpiski porywały obfitością uznanych i sprawdzonych już zawodników, nie możemy być w żadnym wypadku rozczarowani, bo do narzekań powodów brak. W drodze do Top 5 Swoje krótkie podsumowanie pozwolę sobie rozpocząć od środowej walki wieczoru, w której rękawice skrzyżowali pnący się w górę i sąsiadujący jeszcze ze . . .
Zgodnie z wcześniejszą zapowiedzią ujętą w obszerny artykuł, dzisiaj na warsztat bierzemy jednego z najlepszych pięściarzy, jacy kiedykolwiek mieli okazję wejść do klatki UFC. Przyjrzymy się technikom, które były podwaliną sukcesu Alexa i w najlepszym etapie jego kariery stały się koszmarem przeciwników. Pierwszą rzeczą kojarzoną z rosłym Szwedem jest bez wątpienia jego footwork. Próżno szukać innych zawodników o podobnych gabarytach, którzy hasają po oktagonie jak sarenka. Jedynym, który mógłby się w jakiś sposób równać pod tym względem z Maulerem, był swego czasu Travis Browne. Wszyscy wiemy, jak jego kariera się potoczyła. Alexander rewelacyjnie potrafi kontrolować dystans, głównie dzięki świetnemu zasięgowi, . . .
Kiedy w 2013 roku Bruce Buffer ogłaszał decyzję sędziów w walce Jona Jonesa z Alexandrem Gustafssonem, świat MMA do ostatnich sekund drżał w niepewności. Po pięciu rundach zażartej bitwy, obfitującej w potężne ciosy i zaskakujące akcje obu zawodników, po pokazie niezłomnej woli, nikt nie wiedział, komu przychylni będą punktujący. Jon ostatecznie wyszarpał zwycięstwo wchodzącemu na zastępstwo, nieustępliwemu Szwedowi i tym samym obronił złoto. Obaj zawodnicy okupili tę niezwykłą batalię dużymi obrażeniami, ale zapisali się również na kartach historii jako uczestnicy jednej z najlepszych walk w kategorii półciężkiej, a być może nawet w całym MMA. Od tamtego pamiętnego wieczoru jedno było . . .
Matt Brown w roku 2012 rozpoczął zwycięstwem z Chrisem Copem najlepszą w swojej karierze serię siedmiu wiktorii, która doprowadziła go niemal na sam szczyt. Gdyby pokonał późniejszego mistrza – Robbiego Lawlera, sam otrzymałby szansę do stoczenia pojedynku z ówczesnym królem dywizji półśredniej, Johnym Hendricksem. Matta Browna kojarzymy przede wszystkim z krwawych walk o dynamicznym przebiegu, nafaszerowanych wieloma zwrotami akcji. Tylko sześć spośród trzydziestu dziewięciu jego starć zakończyło się decyzjami sędziów. Pomysł na napisanie artykułu o Nieśmiertelnym nasunął mi się podczas przygotowywania pierwszego tekstu z serii Technical masters o Andersonie Silvie. Matt Brown należy bowiem do najbardziej widowiskowych klinczerów, jacy kiedykolwiek . . .
Już w niedzielny poranek do najważniejszego pojedynku w historii polskiego MMA stanie najlepszy z naszych zawodników – Janek Błachowicz. Starcie z Dominickiem Reyesem będzie najtrudniejszym w karierze Cieszyńskiego Księcia. Choć to Amerykanin jest postrzegany w roli wyraźnego faworyta, Polak na pewno nie posłuży mu za mięso armatnie. Przygotowując się do dzisiejszej analizy obejrzałem wszystkie walki Reyesa pod banderą UFC – za wiele ich nie było – oraz cztery ostatnie pojedynki Błachowicza, którego karierę, nawiasem mówiąc, śledzę odkąd pamiętam. Jak walczy Reyes? Dominick to wysoki, obdarzony dużym zasięgiem kickboxer walczący z pozycji mańkuta. Bardzo dobrze radzi sobie wywierając presję, będąc agresorem, . . .
Anderson Silva bez wątpienia należy do największych legend światowego MMA. Wielu uznaje go za najlepszego fightera w historii. Po wstąpieniu do organizacji UFC w roku 2006 już w drugiej walce zdobył pas mistrzowski, po czym ustanowił rekord jego obron, pokonując 10 kolejnych pretendentów. Ów rekord został pobity dopiero przez Demetriousa Johnosna w roku 2017. Na przestrzeni lat Silva pokonywał topowych rywali, nieraz w stylu absurdalnie dominującym. Wystarczy obejrzeć walki z Chrisem Lebenem, Richem Franklinem czy Forrestem Griffinem, który tuż po odzyskaniu względnej przytomności wybiegł z klatki nie czekając na ostateczny werdykt. Kolejne zwycięstwa przyczyniły się to do zmiany stylu Brazylijczyka . . .
Obraz kategorii ciężkiej UFC znacząco różni się od innych kategorii wagowych. W każdej innej możemy zauważyć rankingi wypchane zawodnikami z absolutnego topu, których umiejętności są niezwykle zaawansowane. Tymczasem w wadze ciężkiej techniczne zdolności niekoniecznie są potrzebne, aby dostać się do TOP 15. Fighterom takim jak Derrick Lewis czy Francis Ngannou wystarcza ( nieco upraszczając ) zwierzęca siła, Alexeyowi Oleinikowi wysokiej klasy parter, podobnie jak Werdumowi, który dysponował też niezwykle niebezpieczną stójką, dopóki ząb czasu go nie dopadł. Kiedy już się trafiają zawodnicy wszechstronni, o większych umiejętnościach, w ich grze pojawiają się inne elementy skutecznie hamujące ich potencjał. Tutaj możemy przywołać . . .
W świecie sportów walki nie brakuje barwnych postaci i nietuzinkowych charakterów, dzięki którym oglądanie walk nie jest jedyną atrakcją. Czymże byłoby polskie MMA bez konferencji prasowych obfitujących w błyskotliwe i nasycone humorem wypowiedzi Mameda Khalidova, Michała Materli czy Artura Sowińskiego. Czymże byłyby wydarzenia promujące gale UFC bez kultowych już fraz, jak np. ,,Who da fook is that guy” Conora Mcgregora czy Chaela Sonnena podrywającego dziennikarkę. Czymże wreszcie byłoby codzienne życie każdego fana bez pijackich tweetów Darrena Tilla, albo naśmiewającego się z pięciosekundowego nokautu na samym sobie Bena Askrena. Można wymienić wielu zawodników potrafiących stworzyć show nie tylko w klatce, lecz . . .
W nocy z soboty na niedzielę będziemy świadkami historycznej – pod pewnymi względami – gali UFC 251, będzie to bowiem pierwszy event amerykańskiej organizacji z cykli Fight Island. Jak słusznie zauważył Jack Slack, wydarzenie ani nie odbędzie się na plaży, choć słysząc słowo ,,wyspa” to właśnie plaża jest jednym z pierwszych skojarzeń, ani tym bardziej w miejscu nowym, ponieważ wspomniana wyspa znajduje się w Zjednoczonych Emiratach Arabskich, gdzie UFC zorganizowało już galę. Mogłoby więc się wydawać, że Fight Island tylko fajnie brzmi, nie jest jednak niczym wyjątkowym. Tymczasem rozpiska wygląda bardzo dobrze. Tak dobrze, że być może będzie to jedna . . .
Dzisiejszej nocy w oktagonie zmierzą się Dustin ,,Diamond” Poirier i Dan ,,Hangman” Hooker. Wygrany zbliży się do potyczki o złoto ze zwycięzcą walki Gaethje – Nurmagomedov, która odbędzie się najprawdopodobniej we wrześniu. Choć to Poiriera postrzega się jako faworyta, czeka go trudna przeprawa z Nowozelandczykiem. W poniższej analizie przyjrzę się przede wszystkim mocnym stronom obu zawodników, a następnie spróbuję je skonfrontować i wskażę swój typ na zwycięzcę. Przygotowując się do niej, obejrzałem kilka ostatnich walk fighterów. W przypadku Hookera były to potyczki po porażce z Barbozą, zaś w przypadku Poiriera – od pierwszej walki z Alvarezem, zakończonej wynikiem no-contest. Hangman . . .
Witam po dłuższej, bo niemal miesięcznej przerwie. Tuż po zakończeniu chwilowej hibernacji UFC obiecałem sobie pisać częściej, lecz studia skutecznie moją obietnicę obróciły wniwecz. Liczę na to, że zbiorę się w sobie i od lipca poprowadzę tego bloga wreszcie jak należy. Ale dość tłumaczenia się, jest parę rzeczy do omówienia! Rozpocznijmy zatem od UFC 250, które odbyło się dokładnie tydzień temu. Rozpiska wyglądała bardzo przeciętnie. Nie zamierzałem zarywać nocki, bo nie było warto dla takich ,,showmanów” jak Devin Clark, Ian Heinisch czy Amanda Nunes. Wyjątek stanowiły walki w wadze koguciej – obecnie niezwykle wypchanej świetnymi zawodnikami i chyba najciekawszej. Bantamweigt . . .
Dzisiejszej nocy do octagonu powraca czołowy w ostatnich latach zawodnik wagi lekkiej UFC, Edson Barboza. Zadebiutuje w kategorii piórkowej. Od ogłoszenia decyzji Brazylijczyka odnośnie zmiany kategorii wagowej byłem w sporym szoku, ponieważ Edson jest jednym z najbardziej ,,wyciętych” zawodników w UFC. Zastanawiało mnie, w jaki sposób chce zrobić wagę. Żartowałem, że chyba utnie sobie ze dwie kończyny, aby bez problemu zmieścić się w limicie. Brazylijczyk powraca po dwóch porażkach z rzędu i czterech w ostatnich pięciu występach. Tak fatalnej serii w karierze jeszcze nie miał. O ile można się sprzeczać, czy werdykt jego ostatniej walki z Paulem Felderem był słuszny . . .
Cóż to była za gala! UFC powróciło po długiej – jak na swoje standardy – przerwie i nie zawiodło od dawna budowanych nadziei kibiców na niezapomniane wrażenia. Nawet dwaj weterani – Werdum i Oleinik poziomem widowiska dorównali reszcie, a niektórych nawet przeskoczyli (vide Waterson vs Esparza, Hardy vs De Castro), rozbudzając apetyt fanów przed kolejnymi eventami. Walka wieczoru nie przebiegła w sposób, jak przewidywała duża część kibiców i ekspertów, ale czy była nudna? Ani trochę! Justin Gaethje i Tony Ferguson popisali się niezwykłymi umiejętnościami i niezłomnym duchem. Dużo lepiej od strony taktycznej wyglądał Highlight. Jego świetny plan taktyczny i zmieniony . . .
Jutrzejszej nocy w main eventcie gali UFC 249 zmierzą się Tony Ferguson i Justin Gaethje. Czego się można spodziewać po tych dwóch panach? Przede wszystkim krwawych scen rodem z filmów Tarantino i walki do upadłego. Justin to najbrutalniej walczący zawodnik w historii sportu. ,,Jestem gotów zginąć w tej klatce” – wielu zawodników tak mówi, aby się zmotywować przed walką. Tylko z ust Justina brzmi to przerażająco szczerze. Tony Ferguson z kolei każdemu ze swoich rywali funduje masę rozcięć na twarzy i prawdopodobnie koszmary do końca życia. Jego styl z reguły polega na przyjęciu wszystkiego, co ma do zaoferowania przeciwnik, a . . .
Już w sobotę odbędzie się (wreszcie!) gala UFC 249, której główną atrakcją, choć nie jedyną, będzie walka Tony’ego Fergusona z Justinem Gaethje. O main evencie jeszcze napiszę, prawdopodobnie w piątek, zaś o całej gali w sobotę, aby wczuć się w klimat, którego mi i wszystkim fanom tego sportu już dawno brakowało. Dzisiaj bierzemy na tapetę co-main event z Dominickiem Cruzem i Henrym Cejudo w rolach głównych. Henry Cejudo wraca po ciężkiej, acz wygranej walce z Marlonem Moraesem, którego ubił w trzeciej rundzie pojedynku o wakujący po wpadce dopingowej Tj’a Dillashaw’a pas wagi koguciej. Jego rozbrat z octagonem wynosi niespełna rok, . . .
Dzisiejszego poranka zakończył się event UFC 248. Pomijając danie główne, które u wielu fanów skończyło się niestrawnością, galę jak najbardziej można zaliczyć do udanych. Pięć z jedenastu walk zakończyło się decyzjami, co oznacza, że w większości, czyli sześciu, oglądaliśmy skończenia. Tylko main event w opinii wielu zawiódł, choć moim zdaniem miał swój smak, ale od początku. W pierwszej walce gali w szranki stanęli pochodzący z Mongolii Danaa Batgerel i Guido Canetti. Walka potrwała trzy minuty. Hasający po oktagonie Argentyńczyk chętnie atakował lowkickami, które równie ochoczo Batgerel kontrował. Tempo było przyzwoite, zawodnicy nie stronili od wymian. Danaa w pewnym momencie zaskoczył . . .
W najbliższy weekend w Las Vegas odbędzie się gala UFC 248. Poza mistrzowską walką w wadze średniej będziemy mogli obejrzeć Joannę Jędrzejczyk w starciu mistrzowskim z Weili Zhang, powrót utalentowanego Seana O’Malleya po długiej przerwie spowodowanej dwiema wpadkami dopingowymi oraz szalonego ,, Brazylijskiego Cowboya” Alexa Oliveiry. Rozpiska wygląda świetnie, dlatego grzechem byłoby odpuścić sobie tę galę. W walce wieczoru wystąpią świeżo upieczony mistrz wagi średniej ( pas tym czasowy w mojej opinii nie jest w pełni mistrzowski ) Israel Adesanya i najbardziej przerażający zawodnik MMA na świecie – Yoel Romero. Zestawienie z kilku względów bardzo interesujące. Po pierwsze, Yoel w . . .
Muzyka i sporty walki, przynajmniej w moim postrzeganiu mają ze sobą dużo wspólnego. Pieśni i walki stanowią nieodłączny element duszy człowieka niemal od zawsze. Nieraz jedno z drugim szło ( i idzie ) w parze – podczas przemarszów wojsk grano, a jakże – marsze. Tak samo podczas parad wojskowych. Bokserzy i przedstawiciele innych sportów walki do ringu\klatki wchodzą przy wybranej przez siebie muzyce. Muay thai ( to mniej skomercjalizowane ) i capoeira łączą w sobie taniec i rywalizację sportową. Najważniejszym elementem łączącym sporty walki i muzykę jest rytm. W muzyce odpowiada on za ,, organizację czasową ” utworu i różnicowanie . . .
,, Borys ma 39 lat i od dawna tkwi w poczuciu bezsensu i stagnacji. Właśnie został zwolniony z pracy, która nie sprawiała mu żadnej przyjemności. Wszystko zmienia się, gdy trafia na swoją dawną miłość – Anetę, zwaną nie bez kozery Nietą. Wyprawa na pogrzeb jej ojca przeistacza się w kryminalną, pełną napięcia intrygę, rozgrywającą się gdzieś na peryferiach cywilizacji.” Ten fragment, umieszczony po wewnętrznej stronie okładki debiutanckiej powieści Tomasza Organka, ma być jednocześnie reklamą i lakonicznym streszczeniem dzieła. Z większym naciskiem na to pierwsze, bo w trakcie lektury czytelnik przekona się, że tylko pierwsza część cytowanego tekstu jest zgodna z . . .
Ten obrazek przedstawia Janka czekającego na pojedynek z Jonem Jonesem o pas mistrzowski wagi półciężkiej UFC. Jeden z ostatnich kroków do spełnienia wielkiego marzenia nie tylko Błachowicza, ale też naszego, w sobotni wieczór (w USA, a u nas w niedzielny poranek) został przez Polaka postawiony. Najlepszy z możliwych scenariuszy na nasze szczęście się spełnił. Prawie najlepszy, bo wymarzony to oczywiście nokaut pierwszym ciosem 🙂 W każdym razie, Janek w trzy i pół minuty rozprawił się z Andersonem, fundując mu niezbyt przyjemną drzemkę. Czy sam przebieg walki odpowiedział nam na najważniejsze pytania nurtujące nas przed sobotnim wieczorem? Nie do końca. Nadal . . .
Już w ten weekend do octagonu powraca Jan Błachowicz, według mnie najlepszy zawodnik w historii nadwiślańskiego MMA. Rewanżowa walka z Coreyem Andersonem może dla niego stanowić przepustkę do walki o pas z Jonem Jonesem, jeśli Cieszyński Książę pokona swojego wcześniejszego oprawcę. Gala zaczyna się o 23.00 czasu polskiego, zatem walka Polaka powinna się odbyć w granicach godziny 4:00 i będzie ją można zobaczyć na Polsat Sport, do czego fanów mniejszych i większych zachęcam 🙂 Nie zamierzam rozpisywać się na temat poprzedniej walki, bo inne portale już się tym zajęły. Szczególnie polecam zajrzeć na stronę lowking.pl, obecnie najlepszą w Polsce i . . .
Witam serdecznie na moim pierwszym blogu, poświęconemu głównie sportom walki. Mówię ,,głównie”, ponieważ prawdopodobnie będę tu poruszał również inne tematy, mniej lub bardziej związane z moimi zainteresowaniami. Po więcej informacji zapraszam do zakładki „O blogu”, gdzie krótko napisałem o sobie i o przyczynach założenia tej strony. Na wstępie chciałbym Cię prosić, drogi Czytelniku, o wyrozumiałość, szczególnie w kwestii technicznych strony – jestem bardzo zielony w tym temacie, więc za ewentualne błędy z góry przepraszam i obiecuję, że będę nad nimi pracował. Zachęcam też do dyskusji pod wpisami. Jeżeli masz jakieś krytyczne uwagi, zachęcam do pisania na mój e-mail, który zamieściłem . . .