Matt Brown w roku 2012 rozpoczął zwycięstwem z Chrisem Copem najlepszą w swojej karierze serię siedmiu wiktorii, która doprowadziła go niemal na sam szczyt. Gdyby pokonał późniejszego mistrza – Robbiego Lawlera, sam otrzymałby szansę do stoczenia pojedynku z ówczesnym królem dywizji półśredniej, Johnym Hendricksem. Matta Browna kojarzymy przede wszystkim z krwawych walk o dynamicznym przebiegu, nafaszerowanych wieloma zwrotami akcji. Tylko sześć spośród trzydziestu dziewięciu jego starć zakończyło się decyzjami sędziów.
Pomysł na napisanie artykułu o Nieśmiertelnym nasunął mi się podczas przygotowywania pierwszego tekstu z serii Technical masters o Andersonie Silvie. Matt Brown należy bowiem do najbardziej widowiskowych klinczerów, jacy kiedykolwiek walczyli w klatce, co zasługuje na szczególną uwagę, ponieważ jego przykład dowodzi, że ta płaszczyzna wcale nie musi mieć charakteru w dużej mierze rzemieślniczego.
Ogólna charakterystyka stylu
Matt Brown to wszechstronny zawodnik, posiadający niebezpieczne narzędzia w każdej płaszczyźnie walki. Najbardziej charakterystyczna dla jego stylu jest niczym niezmącona agresja – nie tylko w stójce, w parterze także. Nieśmiertelny zawsze dąży do skończenia walki przed czasem, niejednokrotnie nawet pomimo zmęczenia czy urazów. Nieustanna presja i gotowość do wymian w półdystansie zawsze powoduje niezwykłe napięcie nie tylko w klatce, ale również wśród oglądających widzów.
Komentatorzy i announcerzy przedstawiali go przed walkami jako ,,technical brawler” i to określenie nie wzięło się znikąd, ale zarazem nie jest do końca akuratne – przynajmniej w moim odczuciu.
W dwóch pierwszych walkach tej świetnej serii siedmiu zwycięstw Matt Brown przedstawia się nam jako zapaśnik. Wynika to ze stylistyki jego przeciwników – zarówno Chris Cope, jak i Stephen Thompson byli świetnymi kickboxerami. Nieśmiertelny wyglądał przy nich w stójce surowo, co jednak wcale nie oznacza, że nie notował pewnych sukcesów. W późniejszych walkach również dążył do klinczu, z którego po pewnym czasie obalał rywali i nękał ich z góry swoim ground & pound, a także szukał poddań.
W każdej kolejnej potyczce akcent między stójką a klinczem i parterem (a więc ogólnie – grapplingiem) przesuwał się w stronę tej pierwszej płaszczyzny, co wynikało z postępującego rozwoju Matta i wzbogacania przezeń arsenału. Im dłużej ta seria zwycięstw trwała, tym więcej widzieliśmy w jego wykonaniu kombinacji, czystych uderzeń, a w efekcie wyrządzonych szkód na ciele przeciwników.
Poruszanie się
Nieśmiertelny, dopóki wojenny amok nie przenikał go zupełnie, świetnie zamykał swoich rywali na siatce, przez co miał znacznie łatwiejszą drogę do klinczu, który tak uwielbia. W tym celu poruszał się do boku, równolegle do swojego rywala. Kiedy odległość między plecami nieboraka i siatką stawała się odpowiednio mała, wytwarzały się odpowiednie warunki do skrócenia dystansu, z czego Matt natychmiast korzystał wpadając w półdystans. Ten aspekt footworku odchodził jednak w zapomnienie w momencie, gdy Brown trafiał przeciwnika. Wtedy nasz dzisiejszy bohater ganiał za niekoniecznie naruszonym rywalem, przez co tracił wiele sił i najczęściej w trzeciej rundzie nie mógł już wywierać tak uciążliwej presji, powodować uczucia klaustrofobii.
Defensywa
Footwork odgrywa ogromną rolę w defensywie. Umiejętne schodzenie z linii ataku pozwala na zniwelowanie bądź uniknięcie obrażeń, a także stwarza szanse do skontrowania rywala. Matt Brown potrafił unikać kontr poprzez natychmiastową ucieczkę do boku po ataku, najczęściej kiedy wyprowadzał pojedyncze uderzenia. Obrazują to poniższe gify:
Defensywa Browna bazowała również na świetnej kontroli dystansu. Miał on doskonałą czutkę, dzięki której znajdował się tuż poza zasięgiem przeciwnika. Nie odgrywała ona jednak tak istotnej roli, ponieważ Nieśmiertelny, jak już wspomniałem, stale napierał, dążył do skrócenia odległości, a więc nie mógł zbyt często się cofać, aby nie wypuścić przeciwnika spod siatki.
Z tego względu musiał korzystać z innych sposobów obrony. I korzystał. Wysoka garda niemal zawsze była u niego na miejscu. Do tego świetnie pracował balansem tułowia, unikając w ten sposób ciosów prostych. Matt był w klatce zawodnikiem zdyscyplinowanym, co także dostrzeżemy na powyższych gifach. Jego ręce zawsze są przyklejone do brody. Na trzecim obrazku widzimy, jak Erick Silva nie jest w stanie zaskoczyć go kontrującym lewym łokciem, ponieważ Brown w porę unosi prawą rękę, blokując uderzenie.
Najważniejsze narzędzia ofensywne
Skoro wcześniej już zahaczyliśmy o prawy prosty Matta (na szczęście tylko metaforycznie), warto powiedzieć o nim nieco więcej. Otóż jest to jedno z jego ulubionych uderzeń, które często służyło mu jako pewnego rodzaju przerywnik między kolejnymi dłuższymi kombinacjami, bądź jako inicjator takowych. Dostrzegamy to zwłaszcza na trzecim z powyższych gifów, gdzie dwukrotnie atakuje tą techniką Ericka Silvę, raz ze świetnym skutkiem. Duża skuteczność uderzenia wynika również z wyżej opisanej umiejętności kontroli dystansu. Matt nie zawsze ustawiał sobie rywala jabem. Niejednokrotnie po prostu podchodził i trafiał.

Bezpośredni prawy prosty idealnie pasował do stylu Matta jako narzędzie ułatwiające przedarcie się do półdystansu bądź klinczu, czyli ulubionych jego płaszczyzn. Tam mógł zaprzęgać do działania rozmaite kombinacje (w których, co istotne, mieszał uderzenia na korpus z tymi na głowę) lub częstować rywali kapitalnymi łokciami, wyróżniającymi go na tle innych zawodników. Oto kilka przykładów ich zastosowania:
Obecność łokci w arsenale Nieśmiertelnego wynika z jego ogromnej fascynacji muay thai, o czym niegdyś sam opowiadał w podcaście u Joe Rogana. Zwłaszcza zdolność do wyprowadzania ich z półdystansu świadczy o świetnych umiejętnościach technicznych w obrębie skracania dystansu i pracy biodrami. Potwierdza to również dobitnie gif drugi, na którym Brown karci świetnego przecież strikera w osobie Robbiego Lawlera.
Wreszcie przechodzimy do najważniejszych atutów Amerykanina, które w większości spośród tych siedmiu kapitalnych występów odegrały największą rolę i zadecydowały ostatecznie o jego zwycięstwie. Jak wspomniałem już na początku, niemal w każdej walce Nieśmiertelny dążył do obalenia przeciwnika i rozbicia go z góry. Między punktem A – stójką, a punktem B – parterem znajdował się przystanek. Najbardziej znienawidzony prawdopodobnie przystanek przez każdego, kto miał okazję stanąć naprzeciwko Browna. Klincz.
Kłopoty rywali Browna zaczynały się, gdy ten schodził do jednej z ich nóg. Wybrawszy dolną kończynę, Nieśmiertelny szukał posadki, ale z reguły próby wyegzekwowania jej kończyły się niepowodzeniem (w 7 walkach chyba tylko zmęczony Silva dał się złapać na tę technikę). Nie stanowiło to jednak żadnego problemu, ponieważ Matt miał na defensywę rywala ripostę w postaci wycięć. Obrazują to doskonale cztery powyższe gify z walk z Wonderboyem i Erickiem Silvą.
Niewątpliwą zaletą wycięć jest fakt, że nie trzeba przy nich obniżać pozycji. Dzięki temu zawodnik nie naraża się na wpadnięcie w gilotynę albo uderzenia łokciami w bok głowy. Przy nieporadnie wstającym rywalu to również szansa na zaaplikowanie duszenia. W przypadku Matta Browna wycięcia, jeżeli ich finalnym efektem nie było przeniesienie walki do parteru, odciskały swoje piętno na psychice rywala. Nie tylko bowiem musiał on radzić sobie z nieustanną presją, ale także ze sportowym poniżeniem. Zostać wyciętym to jak otrzymać ,,siatkę” w piłce nożnej.
Gdy walka trafiała do parteru, agresja Browna ani na chwilę się nie zmniejszała. Poza spuszczaniem na głowę rywali ciosów i łokci – bardzo efektywnych, dodajmy – dążył on do zdobycia jak najkorzystniejszej pozycji. Po przejściu do pozycji bocznej, dalszym etapem destrukcji było albo przejście do krucyfiksu, a stamtąd do odwróconego trójkąta, albo nieco rzadziej do klasycznego knee on belly.
Po walce z Wonderboyem mieliśmy okazję oglądać dużo więcej stójkowych poczynań Nieśmiertelnego, co zaowocowało pięcioma kolejnymi skończeniami. Również walka w klinczu wyglądała w jego wykonaniu inaczej – Brown nie dążył za wszelką cenę do obalenia przeciwników, zamiast tego brutalnie obijając ich w klinczu.
Porażka z Lawlerem
Rajd mistrzowski Browna zakończył się pasjonującym, acz ostatecznie przegranym starciem z Robbiem Lawlerem. Walka była bardzo wyrównana, ale decyzja sędziów całkowicie słuszna. Matt nie potrafił przedzierać się do klinczu, w którym wygrywał większość swoich pojedynków i choć w dystansie kickboxerskim notował wiele sukcesów, to Lawler wyrządzał więcej szkód na jego twarzy. Swoją rolę odegrała również kondycja, nie najmocniejsze ogniwo w przypadku Nieśmiertelnego.
W ciągu ostatniej dekady kategoria półciężka UFC została absolutnie zdominowana przez dwóch li tylko zawodników: Jona Jonesa i Daniela Cormiera. Z tego też powodu niewielu pamięta innych czempionów, obecnie będących już w większości na emeryturach. Tu możemy wymienić przede wszystkim dwóch pierwszych, którzy – wyłączywszy wyżej wymienionych dominatorów – najdłużej cieszyli się mianem najlepszych, a więc Franka Shamrocka oraz Tito Ortiza, a także Chucka Liddella. Z resztą, kto by sobie zaprzątał nimi głowę, kiedy obecnie tron przejął nasz Król z Cieszyna Janek Błachowicz… Ja jestem tym gościem 🙂 Nasz dzisiejszy bohater w mojej opinii jest trochę zapomniany, co chyba nie . . .
Miniony tydzień z pewnością na długo pozostanie w pamięci fanów sportów walki. Z nie lada przytupem organizacja UFC wkroczyła w rok 2021, organizując trzy gale w przeciągu siedmiu dni, obsadzając dwie z nich absolutnie czołowymi zawodnikami kategorii lekkiej i piórkowej oraz aspirującymi do tego miana półśrednimi. Choć na pierwszy rzut oka nie wszystkie rozpiski porywały obfitością uznanych i sprawdzonych już zawodników, nie możemy być w żadnym wypadku rozczarowani, bo do narzekań powodów brak. W drodze do Top 5 Swoje krótkie podsumowanie pozwolę sobie rozpocząć od środowej walki wieczoru, w której rękawice skrzyżowali pnący się w górę i sąsiadujący jeszcze ze . . .